pełnia lata
gwar w schronisku
zagłusza ulewę
pobocze drogi
nieruchomy żuk
porusza czułkami
ulewa
schronisko
coraz pojemniejsze
długi szlak
kropelka potu
opuszcza jego zmarszczkę
nagły deszcz
wypełnia moją dłoń –
dzikie maliny
niskie słońce
krowy na pastwisku
przeżuwają